Skip to main content

Pharsalia lejpuńska czyli olkienicka potrzeba AD 1700...

Nie ma chyba w historii Polski albo ściślej, Rzeczypospolitej - przykładu wojny domowej w pełnym tego pojęcia znaczeniu niż konflikt magnacko-szlachecki na progu wieku XVIII. Konflikt zakończony krwawą bitwą pod Olkienikami 18 listopada 1700 roku.
Tłem konfliktu jest słabnące państwo w okresie bezkrólewia po śmierci Jana III Sobieskiego. Wówczas to nasiliły się tendencje odśrodkowe, walka możnych rodów o wpływy. Od połowy wieku XVI zaczął się rosnący wpływ Radziwiłłów, których pozycję wzmocnił królewski mariaż, tak schyłek wieku XVII kończył się wzrostem znaczenia Domu Sapiehów. Słabnące państwo, zachęcało magnatów Wielkiego Księstwa Litewskiego do wykorzystania każdej okazji dla budowania znaczenia. Sapiehowie siłą i korupcją pozyskiwali szlachtę i część zamożnych rodów w celu wzmacniania swej pozycji na Litwie.
Sytuację zaognił konflikt Sapiehów z hierachami kościelnymi a konkretnie Biskupem wileńskim, Konstantym Brzostowskim, który sprzeciwiał się rozlokowywaniu wojsk sapieżyńskich w dobrach kościelnych. Hetman Kazimierz Sapieha nie miał zamiaru słuchać skarg biskupa, efektem była ekskomunika Hetmana. Pozycja Sapiehy była na tyle silna, iż część zakonów nie uznała ekskomuniki a Prymas Michał Radziejowski ją anulował. Sprawa sięgnęła Rzymu i przerodziła konflikt wewnątrzkościelny w konflikt ogólnopolski.
Szlachta nie chcąc dłużej nosić obciążeń z tytułu lokowania wojsk hetmańskich, postanowiła wystąpić zbrojnie. Poparły ją rody Radziwiłłów, Wiśniowieckich, Poniatowskich i Pociejów, którzy mieli wsparcie nowego króla - Augusta II.
Apogeum konfliktu była bitwa pod Olkienikami. Bitwa brutalna, krwawa i przygnębiająca. Nie wchodząc w opis bitwy gdzie wojska sapieżyńskie dobrze uzbrojone i lepiej wyszkolone w liczbie ok.3.5 tysięcy, stanęły na przeciw pospolitemu ruszeniu w liczbie kilkunastu tysięcy. Prawdopodobnie, wojska hetmańskie uległy presji nie chcąc walczyć przeciw braci szlacheckiej.
Efekt tego konfliktu poza umniejszeniem znaczenia Sapiehów, nie przyczynił się do rozwiązania problemów, sytuacji w Rzeczypospolitej nie uzdrowił. Dokonała się tylko wymiana liderów i inne możne rody zyskały znaczenie, a w niecałe 100 lat, Rzeczpospolita przestała istnieć.
Czy może to być porównywalne z dziejszą sytuacją? Nie poważyłbym się na daleko idące porównania. Nawet gdyby przyjąć, że PiS może być postrzegany jako Sapiehowie ("toute proportion gardée") czyli samo zło, a oponenci to nadobne dziewice, wabiące syrenim głosem zdezorientowanych i ogłupionych to pewne skojarzenia same się nasuwają...
Chaos wywoływany przez 'totalną opozycję' pogrąża państwo i osłabia społeczeństwo. Stąd już tylko kilka kroków do upadku państwa.

PS. Przepraszam, jeżeli powyższy tekst może narzucać skojarzenia prywaty. Nie było to moim zamiarem.

Comments

Popular posts from this blog

Tupolewy.

 Szukając w necie daje się odszukać sporo na informacji o wypadkach i katastrofach Tupolewów 154. Od razu zaznaczę, iż mam świadomość nieporównywalności zdarzeń o różnej dynamice. Niemniej niemalże zawsze daje odnaleźć bliższe lub dalsze odniesienia porównawcze. Dodatkowym punktem jest fakt, że w zdarzeniach, o których mowa brały udział maszyny typu B i jej warianty. Nie różnią się one znacząco od typu M, ale jeżeli dla dziewcząt Laska fakty nie mają znaczenia to co ma zrobić zwykły lajkonik, który w swym życiu wylatał zaledwie ca. 1000 godzin obserwując w trakcie lotu "pracę mechanizmów skrzydeł" jak powiedział klasyk... Zacznę od wypadków z udziałem maszyn w barwach linii lotniczych Kuby.14 września 1991 roku Tu154B CU-T1227, próbując kilku podejść z uwagi na złe warunki atmosferyczne, przy trzeciej i ostatniej próbie z uwagi na kończące się paliwo, przyziemił dopiero na ostatniej tercji pasa. Pomimo, że był 'na kursie' co potwierdził ILS to jednak zbyt wysoki pu...

Wykluwanie się gada...

Poniższy tekst powstał 24. lipca 2010 roku i został opublikowany na Forum Rebelya... O ile wówczas było to opisywanie zjawiska, które wydawało się tak odległe i nierealne to dziś chyba jesteśmy świadkami wyklucia się gada, który może nas pogrążyć na lata...

Brugia...

  To były tylko dwa dni, a jednak czuliśmy się, jakbyśmy przenieśli się w czasie. Brugia przywitała nas mgiełką poranka i ciszą brukowanych uliczek, które zdawały się szeptać historię każdego kamienia. Spacerując wzdłuż kanałów, mijaliśmy domy o schodkowych szczytach, jakby wyjęte z dawnych rycin — niektóre pochylone, jakby zmęczone wiekami, ale wciąż dumne i piękne. Zachwyt był niemal przytłaczający. Każdy zaułek, każda fasada, każdy mostek — wszystko zdawało się nietknięte przez czas. Wchodząc do kościołów, czuliśmy chłód kamienia i ciepło światła sączącego się przez witraże. W ciszy tych wnętrz można było niemal usłyszeć echo średniowiecznych modlitw... Wieczorem Brugia zamieniała się w baśń. Latarnie odbijały się w wodzie, a miasto szeptało nam do ucha, że nie trzeba się spieszyć... Był to któryś z kolei pobyt w Brugii, ale postanowiliśmy spędzić ten czas w zupełnie innym trybie. Na zupełnym luzie, bez spiny, bez zauważania tłumów, co jest trudne ale nie niem...