Mam dla was propozycję albo mały test na waszą wiarygdność. Chodzi o Jezusa Chrystusa, tego wędrownego kaznodziei, który znalazł naiwnych i wodził ich za nos oraz zwodził. Podobno (choć jednak to historyczny fakt) został ukrzyżowany. No, cóż stało się, podobno sobie zasłużył ale najlepsze miało się stać póżniej. Otóż, podobno zmartwychwstał, w co oczywiście wiary nie dajecie.
I tu pojawia się moja dla was, oświeceni i wszechwiedzący - propozycja. Możecie zadać kłam legendzie. Najlepiej to wychodzi gdy dowody przeprowadza się empirycznie (wasze ulubione słowo).
No to, jak ja to widzę.
Niech jakiś wygadany spośród was zostanie takim kaznodzieją. Dobrze by miał jakąś elementarną wiedzę, siłę sugestii i coś w tym stylu. O umiejętość cudów nie pytam, bo wiem, że mogłoby być słabo choć przy dzisiejszych możliwościach byłoby łatwiutko ale niech tam.
No jak już się skrzykniecie to zacznijcie przekonywać do siebie innych. Moja rada: wypadałoby żebyście byli przekonywujący i konsekwentni, żeby nie było obciachu.
Pamiętajcie o tej koherencji pogladów z linią przyjętą na początku. Coś wymyślcie, bo ten przed wami miał łatwiutko, po prostu bazował na Starej Księdze i niczemu nie uchybił. Oj, byłbym zapomniał. Powiedzcie za wczasu waszemu liderowi jaki ma być finał, bo trochę będzie musiał się pomęczyć bo zakładam, że ta cała zgrywa będzie się opierać na 'know how' poprzednika. Przecież idzie o dowiedzenie, że była to od samego początku ściema. Bedzie musiał pocierpieć psychicznie i fizycznie.
Raczej na pewno, cała heca będzie musiała się skończyć zgonem waszego desygnata. Poprzednicy mieli łatwiej, powiecie bo wierzyli, że mistrz zmartwychwstanie. Co do was, aż takich wymagań nie mam ale jeśli będziecie chcieli to możecie też jakoś w to starać się uwierzyć. Ostatecznie będziecie mieli przekonanie i satysfakcję, że poświęcacie się dla dużej sprawy, nie?
No ale najlepsze dopiero przed wami. Jak już wam lidera ukatrupią, bedziecie musieli udowodnić, że zmartwychwstał. Jak? Normalnie - wykradniecie ciało. Może nie być łatwo. No bo straże, a może i telewizje, reporterzy i paparazzi. Coś wykombinujecie. No ale, ale... A sobowtóra bedziecie mieli? No chyba, że zgon będzie udawany. No ale to rozwali koncept. Zgon w mękach być musi to warunek sine qva non, nie ma zmiłuj.
OK, udaje się wam wykraść ciało, sobowtór działa czas jakiś i co dalej? Znikacie sobowtóra, żeby wam nie przeszkadzał w zabawie. No i teraz trzeba zagospodarować ten ugłupiony lud przekonany o boskości i cudzie. Aaaa, byłbym zapomniał. Nie chodzicie w glorii i chwale. Mam niedobre wieści. Zaczną was prześladować, bedziecie musieli nieźle kombinować, że by namówić ciemniaków, żeby dzieli z wami podły los, prześlawania, okucieństwa i śmierć. Będziecie się musieli nieźle napocić bo system powinien trochę podziałać. Tak na moje oko circa 2000 lat. A po drodze sporo musi się wydarzyć, czeka was ciężka robota. Musicie zbudować na tej ściemie naukę, kulturę, sztukę, cywilizację. Powiedzmy szczerze, ogłupienie milionów to jednak challenge. Chyba się ze mną zgodzicie? No i pamietajmy, że to wszysko musi być spójne od A do Z. Bo zaczną was atakowć i podważać, kawał roboty do odwalenia. Chyba będzie trzeba szkoły, uniwersytety budować i jeden (chciałem napisać Bóg) wie.
No to jak cwaniaki, zakład przyjęty...?
Wiem, że nie bo znam was jak zły szeląg. Umiecie tylko kpić, ośmieszać, judzić i niszczyć.
I tu pojawia się moja dla was, oświeceni i wszechwiedzący - propozycja. Możecie zadać kłam legendzie. Najlepiej to wychodzi gdy dowody przeprowadza się empirycznie (wasze ulubione słowo).
No to, jak ja to widzę.
Niech jakiś wygadany spośród was zostanie takim kaznodzieją. Dobrze by miał jakąś elementarną wiedzę, siłę sugestii i coś w tym stylu. O umiejętość cudów nie pytam, bo wiem, że mogłoby być słabo choć przy dzisiejszych możliwościach byłoby łatwiutko ale niech tam.
No jak już się skrzykniecie to zacznijcie przekonywać do siebie innych. Moja rada: wypadałoby żebyście byli przekonywujący i konsekwentni, żeby nie było obciachu.
Pamiętajcie o tej koherencji pogladów z linią przyjętą na początku. Coś wymyślcie, bo ten przed wami miał łatwiutko, po prostu bazował na Starej Księdze i niczemu nie uchybił. Oj, byłbym zapomniał. Powiedzcie za wczasu waszemu liderowi jaki ma być finał, bo trochę będzie musiał się pomęczyć bo zakładam, że ta cała zgrywa będzie się opierać na 'know how' poprzednika. Przecież idzie o dowiedzenie, że była to od samego początku ściema. Bedzie musiał pocierpieć psychicznie i fizycznie.
Raczej na pewno, cała heca będzie musiała się skończyć zgonem waszego desygnata. Poprzednicy mieli łatwiej, powiecie bo wierzyli, że mistrz zmartwychwstanie. Co do was, aż takich wymagań nie mam ale jeśli będziecie chcieli to możecie też jakoś w to starać się uwierzyć. Ostatecznie będziecie mieli przekonanie i satysfakcję, że poświęcacie się dla dużej sprawy, nie?
No ale najlepsze dopiero przed wami. Jak już wam lidera ukatrupią, bedziecie musieli udowodnić, że zmartwychwstał. Jak? Normalnie - wykradniecie ciało. Może nie być łatwo. No bo straże, a może i telewizje, reporterzy i paparazzi. Coś wykombinujecie. No ale, ale... A sobowtóra bedziecie mieli? No chyba, że zgon będzie udawany. No ale to rozwali koncept. Zgon w mękach być musi to warunek sine qva non, nie ma zmiłuj.
OK, udaje się wam wykraść ciało, sobowtór działa czas jakiś i co dalej? Znikacie sobowtóra, żeby wam nie przeszkadzał w zabawie. No i teraz trzeba zagospodarować ten ugłupiony lud przekonany o boskości i cudzie. Aaaa, byłbym zapomniał. Nie chodzicie w glorii i chwale. Mam niedobre wieści. Zaczną was prześladować, bedziecie musieli nieźle kombinować, że by namówić ciemniaków, żeby dzieli z wami podły los, prześlawania, okucieństwa i śmierć. Będziecie się musieli nieźle napocić bo system powinien trochę podziałać. Tak na moje oko circa 2000 lat. A po drodze sporo musi się wydarzyć, czeka was ciężka robota. Musicie zbudować na tej ściemie naukę, kulturę, sztukę, cywilizację. Powiedzmy szczerze, ogłupienie milionów to jednak challenge. Chyba się ze mną zgodzicie? No i pamietajmy, że to wszysko musi być spójne od A do Z. Bo zaczną was atakowć i podważać, kawał roboty do odwalenia. Chyba będzie trzeba szkoły, uniwersytety budować i jeden (chciałem napisać Bóg) wie.
No to jak cwaniaki, zakład przyjęty...?
Wiem, że nie bo znam was jak zły szeląg. Umiecie tylko kpić, ośmieszać, judzić i niszczyć.
Comments
Post a Comment